środa, 22 czerwca 2011

daty "0" cd.

Cesarskie cięcie- nazwa kojarzy się zapewne wszystkim historycznie i słusznie bo ponoć tradycja tego cięcia sięga starożytnego Rzymu. Wcale mnie jednak tak wiedza nie uspokoiła. Najlepiej jest krok po kroku zapoznać się z procedurą i to najlepszy pierwszy krok do większego spokoju gdy przyjdzie co do czego. Ja z samego zabiegu mam wspomnienia raczej pozytywne, przed zabiegiem byłam hospitalizowana więc nie było teoretycznie mowy o zaskoczeniu, a jednak...ale od początku.
W szpitalu jak to w szpitalu, dowiedzieć się czegokolwiek nie sposób szczególnie w temacie swojego własnego zdrowia. Mogę się też podzielić refleksją na temat pielęgniarek, są najbardziej lojalnymi i skrytymi osobami i jeśli chcesz choćby dowiedzieć się czemu Cię bada, co bada, jak bada, kiedy zbada nie myśl że Ci powie, to jest zawsze tajemnica poliszynela.
Czekałam na rzeczoną cesarkę za mową potoczną ruski rok. Nie udało mi się przez kilka dni uzyskać odpowiedzi na fundamentalne pytanie: kiedy??
Wymijająco i wyczerpująco: trudno powiedzieć, to się zobaczy, niech Pani będzie gotowa, nie dziś (no to już była odpowiedź jakaś)
Któregoś pięknego wieczora wczesnego a był to 21 czerwca usłyszałam: proszę już nic nie jeść, nie pić bo może, niewykluczone, jest szansa że....jutro zrobimy Pani cesarskie cięcie. W tym zdaniu  tyle było niepewności że szkoda mi było zmarnować wieczór na nie jedzeniu ale cóż było robić. Od 20 miałam zakaz jedzenia, od północy zakaz picia. To mnie przerażało niewiarygodnie, na codzień wypijam hektolitry wody, szczególnie w ciąży, nie picie w nocy wydawało mi się nierealne ale cóż było robić.
Nad ranem poruszenie wokół mojej osoby bo możliwe, prawdopodobnie, jest szansa.
Wskazania: golenie, lewatywa, pobranie krwi, w kolejności oczywiście nie takiej. Lewatywa na końcu i potem kroplówki. Lewatywa to nic strasznego, nie wiem czemu kobiety nie chcą się jej poddać przed porodem, to oczyszczające, komfortowe, przy cesarskim cięciu wszystkim gorąco polecam bo przynajmniej nie trzeba się o te kwestie martwić dzień po porodzie i można spokojnie leżakować.
Po lewatywie mocuje się (bo każda inna nazwa byłaby delikatnie mówiąc nieprecyzyjna) wenflon i zaczynają się kroplówki. Dzięki nim o dziwo nie chce się pić, wspaniale jest dowiedzieć się że suchość w ustach można zniwelować przez rękę:)
3,5 kroplówki później z podziemi windą wyruszyliśmy na piętro drugie-piętro sali porodowej. Nie było wózka inwalidzkiego jak w amerykańskich filmach, był natomiast P. i Pani małomówna pielęgniarka no i były z nami torby, walizki, tobołki pierworódki.
Drzwi windy się otworzyły w innym świecie, jakim? a no w świecie gdzie nadzieja na cud się urealnia i przestaje być nadzieją a staje się rzeczywistością ale najpierw jest kilka sporych kroków...cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz